jawsieci.eu - mój portal!       Lista produktów nietestowanych na zwierzętach  china  czesky  deutsh  english  espanol  esperanto  francais  greece  italiano  izrael  japan  polski  ruskij  slovacky  ukrainski
Bannermania  
  N I E T E S T O W A N E   N A   Z W I E R Z Ę T A C H ! Za listę ręczą Klub OK! oraz FWZ.

Odpowiedzi na najczęstsze pytania

Dlaczego Wasza lista kosmetyków OK! różni się od innych wykazów, m.in. PETA?
Dlatego, że jest rzetelnie zrobiona. Status każdego producenta jest szczegółowo przeanalizowany i na liście znajdują się tylko te firmy, które złożyły prawnie wiążącą deklarację, że spełniają kryteria cruelty-free. Zwracamy również baczną uwagę, aby żadna firma znajdująca się na wykazie nie używała w swoich kosmetykach substancji pochodzących z uboju zwierząt. Niestety wiele organizacji upowszechnia wykazy, na których nie jest podane ani źródło informacji, ani kryteria, na których się opierano przy wyborze danej firmy. Zdarzały się w przeszłości również przypadki zamierzonego fałszowania tego typu wykazów przez osoby spoza ruchu ekologicznego. Bywa również i tak, że wiele firm kosmetycznych swoją pozycje w wykazie cruelty-free zawdzięcza naiwności danej organizacji sporządzającej spis; przepisy prawne umożliwiają bowiem w wielu wypadkach umieszczanie na produktach napisów "Nie testowane na zwierzętach" - co nie musi być prawdą i nie jest karane przez prawo. Na szczęście tak doświadczone organizacje jak BUAV i Deutscher Tierschutzbund opierają swoje spisy na podstawie rzetelnych (pod względem prawnym) deklaracjach firm, których złamanie grozi bardzo wysoką grzywną pieniężną. Podobnie jest i w naszym wypadku.


Dlaczego tak większość polskich firm kosmetycznych testuje swoje wyroby na zwierzętach?
Może dlatego, że tak mało robisz w tej kwestii? Nie należy mieć nadziei, ze firmy zrezygnują z testów z powodu samej miłości do zwierząt. Skłonić je może do tego kroku jedynie bodziec finansowy. Tak więc pokaż im, że produkcja kosmetyków cruelty-free jest opłacalna finansowo (reklamuj takie firmy i zawsze używaj tylko kosmetyków "wolnych od okrucieństwa"); pokaż im, że produkcja kosmetyków testowanych na zwierzętach jest nieopłacalna finansowo (bojkotuj takie firmy i nagłaśniaj naszą kampanię). A może Ty będziesz tą osobą, która uruchomi w Polsce produkcję wyrobów "wolnych od okrucieństwa"? Na Zachodzie właścicielami połowy tego typu firm są osoby z ruchu ekologicznego. Czy wiesz, że wiele kosmetyków możesz wyprodukować sam, w domu (maseczki, odżywki, farby do włosów, itp.). I pamiętaj: najlepszym kosmetykiem jest dieta jarska; z jej pomocą Twoja skóra jeszcze w wieku 50 lat będzie wytwarzała kolagen i elastynę w ilościach takich samych jak w wieku młodzieńczym. Zdrowy i spokojny styl życia, odpowiednie odżywianie i unikanie używek, chemicznych dodatków, uprawianie sportu - powodują, że wegetarianie w wieku starszym wyglądają na młodszych nawet o 30, 40 lat. Wielu dożywa 120 lat, a niektórzy żyją jeszcze dłużej, do końca ciesząc się życiem.


Czy istnieje jakiś kraj, w którym jest prawnie zabroniona wiwisekcja?
W wyniku prowadzonej wieloletniej kampanii przez obrońców zwierząt, w krajach Unii Europejskiej wprowadzono zakaz testowania kosmetyków i ich składników na zwierzętach. Niestety nie obowiązuje to innych środków, które można zakwalifikować jako farmakologiczne (np. szampon o działaniu przeciwłupieżowym). Zakaz ten nie obowiązuje także w Polsce i wielu, wielu innych państwach.


Co oznacza napis "testowane dermatologicznie". Umieszczony on jest na większości polskich produktów chemicznych.
Wyrażenie dermatologiczny składa się z gr. derma (czyli skóra) i gr. logos (w tym kontekście: nauka). Napis może więc sugerować, że testowanie zostało przeprowadzone przez dermatologów lub użyto dermatologicznych metod testowania. Może też sugerować, że testowano na skórze. Nie ma tutaj jednak mowy czy chodzi o metodę (testy w probówkach, symulacje komputerowe, itp. - to wszystko byłoby zaliczane do metod dermatologicznych) czy o tworzywo (czyli skórę; pytanie jednak brzmi: Jaką skórę? Człowieka [na ochotnikach], zwierzęcia [wiwisekcja], czy skórę naturalną, bądź sztuczną, rozmnażaną laboratoryjnie?). W konsekwencji ów napis nic nam nie mówi, a jego umieszczenie ma za zadanie uspokoić klientów i skłonić ich do wyboru danego produktu.


Na jednym z kosmetyków natknąłem się na informację "Against animal testing". Czy jest ona równoznaczna z określeniem "wolne od okrucieństwa"?
Nazwa pojawiła się jakiś czas temu w Anglii, jako nowy chwyt producentów. Nie ma ona oczywiście żadnej realnej wartości. Inną nazwą, która się ostatnio pojawiła jest "Animal friendly" - również ona nic nie znaczy. Wiele firm pisze, że jest przeciwko testowaniu, a testuje. Sprzeczność poglądów? No tak, ale za sprzeczność poglądów nie idzie się do więzienia - o czym wiedzą właśnie producenci! Jedynym sensownym źródłem informacji na temat statusu firm względem wiwisekcji są więc listy cruelty-free rozprowadzane przez wiarygodne źródło.


Czy to prawda, że wszystkie kosmetyki w Polsce muszą być przetestowane na zwierzętach, nawet te zagraniczne?
Taka pogłoska krąży po Polsce już od dłuższego czasu. Podobno jakieś wewnętrzne przepisy nakazują przetestować każdy pojawiający się produkt, nawet jeśli był on wcześniej przetestowany zagranicą. Czy takie przepisy istnieją? Nic do tej pory nie wiem o takich przepisach w Polsce. Z pytaniem tym zwróciliśmy się zresztą do wszystkich polskich firm kosmetycznych - nie uzyskaliśmy ani jednej odpowiedzi! Jest jeszcze jeden fakt, który przemawiałby za fałszywością tej pogłoski. Otóż firma Herbalive przez dwa pierwsze lata swojej działalności w Polsce nie posiadała atestu PZH, nikt też od niej tego nie wymagał. W końcu przeprowadziła go, ale dobrowolnie, a nie pod przymusem! Tyle na ten temat można powiedzieć. Sprawa będzie jeszcze badana.


Spotkałam się z opinią, że systemy skintex, hetcom, scopeman, MEG... i cała reszta alternatywnych sposobów testowania, jest właściwie droższa od wiwisekcji, więc nasuwa się pytanie: jak to jest naprawdę?
Metody alternatywne są kosztowne tylko na początku, przy zakupie sprzętu i szkoleniu personelu. Jednak na dłuższą metę są o wiele tańsze: redukcja 90% niepotrzebnego personelu (na pojedynczym naukowcu można oszczędzić w czasie roku nawet milion dolarów!!!), oszczędność funduszy na zakup zwierząt i ich utrzymanie, 2-3 razy mniejszy czynsz za wynajem pomieszczeń. Poza tym test, który przy użyciu wiwisekcji trwa nawet 5 lat (a to kosztuje!), przy użyciu skanera i innych metod alternatywnych może trwać tylko kilka dni! Wszystko to powoduje, że metody alternatywne są na dłuższą metę kilkadziesiąt razy tańsze. Oczywiście naukowcy będą mówić co innego, gdyż boją się stracić miejsca pracy i dobre zarobki, zaś laboratoria boją się, że dotacje z budżetu państwa (nasze pieniądze) zmniejszyłyby się wtedy kilkakrotnie.


Czy określony czas nietestowania na zwierzętach przez 5 lat ma istotne znaczenie, czy równie dobrze mogłoby to być 4 lata?
Gdyby okres był zbyt krótki, to firma mogłaby łamać umowę, testować, potem na 2 lata przestać testowania i ubiegać się ponownie o wpis na listę cruelty-free. Potem znów mogłaby przez rok testować, a już w następnym roku znów ubiegać się o wpis argumentując, że już w chwili obecnej nie testuje. I tak w kółko, bawiąc się z nami w kotka i myszkę. Zaś zbyt długi okres (np. 15 lat) mógłby zniechęcać niektóre firmy do przejścia na metody alternatywne. Okres 5 lat wydaje się optymalny i takie kryterium wybrała BUAV, jak i nasze OK!.


Ludzie buntują się, że 5 lat nietestowania jest warunkiem. Ważne jest, że nie testują, a nie od ilu lat.
Dzisiaj tylko bardzo niewielki procent firm testuje OSOBIŚCIE na zwierzętach. Zwykle używają już przetestowanych substancji lub w niektórych przypadkach zlecają wykonanie testów jakiemuś laboratorium. Jeśli więc firma zrezygnuje z używania tych wszystkich substancji, które były przetestowane w okresie ostatnich 5 lat i będzie używać tylko te substancje, które były przetestowane wcześniej (niż 5 lat temu), to wtedy automatycznie i NATYCHMIASTOWO staje się dla nas wolna od okrucieństwa (nie musi czekać 5 lat!). Wystarczy, że nie uczestniczy w tym wyścigu wynalazków i nie daje pracy laboratoriom. Wszystko, co taka firma ma więc zrobić, to wycofać z produkcji substancje, które były testowane na zwierzętach w okresie ostatnich 5 lat i nie wspomagać w ten sposób tych testów (nie płacić laboratoriom za ich wykonanie). Gdy takich firm będzie wystarczająca ilość, laboratoria będą bezrobotne, bo nikt im nie będzie płacił za testowanie i nikt nie będzie zamawiał u nich ostatnio przetestowanych substancji. To działa! W Anglii zlikwidowano wiele placówek tego typu! (Jeśli chodzi o te nieliczne firmy, które testują osobiście, patrz: pytanie poprzednie).


Z jakich powodów firma The Body Shop nie znalazła się na Waszej liście? Sporo moich znajomych używa kosmetyków tej firmy sugerując się listą PETA-y.
Firma The Body Shop ma wielkie zasługi dla europejskiej kampanii antywiwisekcyjnej (wspomagała zbieranie podpisów pod petycjami). Jednak niektóre jej wyroby zostały wyprodukowane z użyciem substancji pochodzących z uboju zwierząt, co niestety dyskwalifikuje ją jako firmę "wolną od okrucieństwa". Jej wyroby nie mogą być używane przez wegetarian.


Jak się sprawa ma z firmą L'Oréal? Funkcjonuje ona na niektórych wykazach "nie testowane na zwierzętach".
Doświadczona BUAV nigdy nie honorowała tej firmy. Ostatnie jej dochodzenie ujawniło, że L'Oréal testuje około 1% swoich wyrobów. Oświadczenie samej firmy L'Oréal informuje, że zrezygnowali oni z testowania produktów końcowych, ale nadal testują substancje podstawowe. Swego czasu L'Oréal przyrzekło słownie przedstawicielom PETA, że już nie będą testować (co mieli na myśli, to mówiąc?). Jednakże, gdy doszło do podpisywania prawnie wiążącego zobowiązania firma L'Oréal zrezygnowała z tego i zobowiązanie nie zostało w konsekwencji podpisane (można się tylko domyślać dlaczego). Pomimo tego PETA nadal na swoich wykazach umieszcza firmę L'Oréal w sekcji "Not tested on animals". Brak wyraźnych kryteriów oraz powyżej opisana naiwność dyskredytują wykazy PETA-y, co oznacza, że nie można polegać bezkrytycznie na ich wiarygodności.


Jak wygląda sprawa Gillette? Głównie nowe produkty.
I znowu powracamy do sprawy PETA-y. Niedawno opublikowała ona fact-sheet pt. "Gillette victory!". Okazuje się, że Gillette potwierdziła, iż w 1996 roku nie przeprowadzała doświadczeń na zwierzętach i nie planuje przeprowadzania takich doświadczeń w przyszłości. Kampania trwająca 10 lat zakończyła się więc pewnym sukcesem, co było skutkiem demonstracji, listów, publikacji jak również presji Paula McCartneya na firmę Gillette. Jest to niewątpliwy krok naprzód tej firmy, jednakże nie może ona być jeszcze dzisiaj uznana za "nietestującą na zwierzętach", gdyż udzieliła tylko luźnego zobowiązania, nie popartego przez podpisanie prawnie wiążącej deklaracji. Miejmy nadzieję, że nastąpi to w niedalekiej przyszłości. Tymczasem PETA proponuje, aby jeszcze nie kupować produktów Gillette, ale za to wysłać list gratulacyjny do kierownictwa firmy z podziękowaniem za pierwszy krok i z uprzejmym naciskiem, aby rzeczywiście w przyszłości nie testowała na zwierzętach. Oto adres pod, który należy listy wysyłać: Mr. Alfred Zeien, Chairperson and CEO, The Gillette Company, Prudential Tower Bldg, P.O. Box 61, Boston, MA 02199. Tyle informacji PETA-y. Dla nas jest ważne nie tylko to, czy firma przeprowadza testy na zwierzętach, lecz czy zleca je komuś lub czy używa substancji testowanych. No i czy substancje te pochodzą z uboju zwierząt. Tak więc jeszcze daleka droga, aby firma Gillette znalazła się na naszej liście.


Czy metody bez okrucieństwa da się zastosować we wszystkich badaniach?
Tak! Istnieją dwa rodzaje testów: badające reakcje pojedynczych narządów, komórek, części ciała (tutaj alternatywnymi metodami są systemy Skintex, Eytex, testy na jajach, testy na bakteriach, testy na komórkach rozmnażanych laboratoryjnie, komputerowe symulacje działania jednej substancji na drugą), oraz drugi rodzaj testów, badający reakcje całego ciała ludzkiego jako jednego żyjącego organizmu (układ homeostatyczny), o których słów kilka pisałem już w Zielonych Brygadach 1996, nr 9 (tutaj mogą być przeprowadzone testy bezpośrednio na ludziach-ochotnikach za pomocą skanerów, co powoduje, że są bezpieczne dla nich w 100%; zastosowanie ma również radioizotopia, chromatografia; inną promowaną przez nas metodą jest stochastyka, czyli metoda posługująca się teorią chaosu, a polegającą na symulacji komputerowej działania ludzkiego organizmu jako homeostazy; po wprowadzeniu do komputera odpowiednich danych o składzie ludzkiego ciała wprowadzamy algorytm chaosu, który przewiduje prawie wszystkie możliwe reakcje organizmu na daną substancję. Tą metodą [stochastyka] bada się np. wytrzymałość mostów [i w pełni ufamy tym obliczeniom], a także wytrzymałość wież radiowych i innych; ma zastosowanie również w przewidywaniu pogody).


Proszę o bliższe informacje o Amwayu - docierają do mnie sprzeczne wieści.
A skąd można wiedzieć, czy jakaś firma krzywdzi zwierzęta? Droga do tej wiedzy jest dwojaka: 1. Zaufanie do organizacji sporządzającej wykaz cruelty-free, na przykład do BUAV (która działa już w tym fachu ponad sto lat); jej autorytet pozwala wierzyć im na słowo. 2. Może też ktoś posiadać prawnie wiążące zobowiązanie firmy kosmetycznej, gwarantujące jej czystość. W takim wypadku żądajcie kserokopii takiego zobowiązania. Jeżeli zaś firma Amway nie figuruje na spisie poważnych organizacji, ani też nie widzieliście na oczy ich prawnego zobowiązania - to nie ma ŻADNYCH podstaw, aby wierzyć w jej czystość. Z firmą Amway wielokrotnie przeprowadzał rozmowy Deutscher Tierschutzbund - bezskutecznie! Firma ta plącze się w zeznaniach i nie potrafi udzielić gwarancji, że podstawowe substancje kosmetyków nie były testowane na zwierzętach. Również my podjęliśmy próbę dialogu z firmą Amway w marcu 1997 - nie przejawiła tym zainteresowania.


Firma Avon reklamuje się jako ta, której produkty odpowiadają wszelkim wymaganiom ekologicznym, która troszczy się o ochronę środowiska i nie stosuje freonu; która jako pierwsza zaprzestała testowania swych produktów na zwierzętach. Jeśli to prawda to dlaczego nie ma jej na liście?
Również Yves Rocher powiada, że pierwszy zaprzestał testów na zwierzętach, a także Yardley mówi to samo. No i spotkałem taką informację także na ulotkach Amwaya. No, ale wszyscy nie mogą przecież być pierwsi. Prawda? Coś tu nie pasuje! Poza tym firma Avon używa w swoich produktach kolagenu, co dyskwalifikuje ją jako cruelty-free.


Jakim sposobem są sprawdzane informacje firm nie testujących produktów na zwierzętach (jak to robi BUAV? Przecież nie tak ciężko chyba firmom jest oszukiwać), jak bardzo wiarygodne są te informacje. A co z firmami rodzinnymi? Czy cokolwiek o nich wiadomo? Jak się odnosić do zapewnień producentów, że są nie testowane (np. Kolastyna)?
Firma kosmetyczna składa prawne zobowiązanie, że nie używa substancji, które były przetestowane w ciągu ostatnich 5 lat. Za złamanie tej umowy grozi jej wysoka kara pieniężna. Firmy więc boją się ryzykować i składać fałszywe zeznania. Wiedzą, że każdy pracownik tej firmy może przemycić informacje na zewnątrz (i rzeczywiście mamy parę swoich znajomych w przemyśle kosmetycznym). Poza tym liczą się też z kontrolą przeprowadzoną przez organizacje animalistyczne (szczególnie te o statusie prawnym). Na Zachodzie jest to częsty przypadek. Rodzime firmy nie spełniają na razie kryterium wolnych od okrucieństwa. Mam nadzieję, że rynek wymusi to na nich o ile będziemy bojkotować ich wyroby i promować (kupować) kosmetyki firm wolnych od okrucieństwa.


Odpowiadał koordynator Listy OK!  Robert Surma (Klub OK!)

.Lista OK! © Copyright by Klub OK! © Webdesign by Tu kliknij, 2002-2003
media
patronat:
                    OBEJMIJ  PATRONAT  NAD  LISTĄ  OK!