Ostatnio experymentuję z robieniem piwa. Na razie zrobiłem trochę piwa i wyszło całkiem całkiem. Zaznaczam jednak, że przepis jaki tu podam będzie nie całkiem precyzyjny - po prostu trzeba samodzielnie trochę nad tym wszystkim jeszcze popracować.
Tak więc primo - co będzie nam potrzebne: gar, plastikowe butelki (typu PET, tj. od napojów), pszenica, cukier, drożdże, woda, chmiel.
Skąd wziąć pszenicę? W zasadzie to nie musi być koniecznie pszenica, może to być też jakieś inne zboże, nawet chyba byłoby lepiej gdyby to był np. jęczmień. Najlepiej zagadać z jakimś znajomym rolnikiem, od biedy ja bym experymentował z kaszą typu "pęczak", ale nie wiem, może lepiej pojechać na wioskę i wpaść do jakiegoś rolnika poprosić, żeby odsprzedał ze 2 kilo.
Teraz drugi płotek do przeskoczenia - chmiel. Nie wiem, można pytać w Herbapolu, ale najlepiej to narwać samemu. Jeżeli nie wiesz jak wygląda chmiel, to sprawdź w jakiejś encyklopedii czy jakoś tak.
No więc mamy już składniki. Teraz: wynosimy na balkon w reklamówce chmiel, żeby jak są tam jakieś owady, to żeby powychodziły, przemywamy pszenicę i zalewamy wodą. Jak zmięknie (po jakichś 12 godzinach), to ja ją cyk! do zamrażalnika (nie wiem, czy tak trzeba, ale mi się tak wydaje, że to dobrze) i zostawiamy aż zamarznie na kość. Potem wrzucamy do gara te zamarzniętą pszenice (aha, ile pszenicy pytasz: na 5 litrów ja biorę 4 garście), no więc wrzucamy do gara, wodą zalewam i zagotowuję. Jak wrze to wrzucamy chmiel (z garść - ale sporą). Jak się da za dużo chmielu to będzie za gorzkie. Potem trzeba to pogotować z godzinkę, nawet ciut dłużej. Potem dodać cukier - 0.3 kilo na 5 litrów i czekamy aż schłodnieje. Jak już jest na tyle chłodne, że nie zabije drożdży, to bierzemy łyżkę drożdży, rozrabiamy wodą i dodajemy do wywaru. Potem zamieszać łyżką i postawić, niech chodzi. Teraz więc czekamy ze trzy dni, albo ile tam, i jeszcze jak nie skończyło chodzić, to przelewamy do butelek, żeby się nagazowało. No i pijemy. Na zdrowie!
Dopisek autora: Po pewnym czasie od napisania tego tekstu autokrytycznie przyznaję, że powyższy przepis nie jest najbardziej fachowy. Jeśli lubisz eksperymentować i poszukiwać, to jest dla ciebie dobry, ale jeśli chcesz mieć podane gotowe proporcje i gwarancję, że wszystko (raczej...) wyjdzie, musisz jeszcze poszperać w sieci.