Wreszcie zacząłem o miejskości/swojskości, czyli Pozna(j)ń swój k-raj, [bo dotąd bardziej] chłonęła mnie, zresztą nadal chłonie, teraźniejszość, czyli społecznościowa strona owej swojskości w żywocie.
Zacznę wpierwej od siebie. Rodzinnie to jestem, i z matki i z ojca, Wielkopolaninem. Rodziciele moi przenieśli się w młodości z wielkopolskiej wsi do wielkopolskiej aglomeracji, by wesprzeć planową gospodarkę i pracować w rozbudowywanym przemyśle i usługach i zrazu stać się mieszkańcami blokowiska epoki Gierka. Swe pierwsze lata życia spędziłem pomiędzy częstymi pobytami na wsi a borykaniem się młodego małżeństwa z polityką mieszkaniową, czyli w wynajmowanych mieszkaniach, wpierw na Wildzie, skąd pamiętam najbardziej sklep z syfonami i ich napełnianiem + słodkie strasznie lizaki, następnie na ul. Łąkowej, niedaleko starego miasta, a jednak na jego obrzeżach, gdzie wiele starych kamienic. Łąkowa to była ulica z nazwy, bo gęsto zabudowana, a świat mój mieścił się w trójkącie ulic - kościoła, żłobka z potworzastymi siostrami, niewielu sklepów i skupu złomu z murem w kratę z cegieł i wolnej przestrzeni, przez którą można było obserwować skarby na złomowisku. Przypomniało mi się, jak później, kiedy dorastałem na ulicy tej, zamknięto całą demonstrację WiP-u i odbywał się siting, to za tymże murem na stosach złomu stali ZOMO-wcy w pełnym uposażeniu, zbytnio się nie odróżniając od tamtejszego otoczenia i wywołując w ludziach artykułowane głośno myśli: ZOMO na złom! Czy ZŁOMO! Jeszcze o Łąkowej: nazwa się wywodzi od łąk należących do Karmelitów, przez które płynęła jeszcze w II poł. XIX w. rzeczka Struga Karmelitańska, przecinająca ul. Strzelecką i Garbary, kierując się ku Warcie. Wraz z ulicami Kopernika i Strzelecką prawie cały kompleks zabudowy to dzieło jednego architekta. Ciekawostką jest mała ulica Kopernika w kształcie litery L, gdzie pod dziewiątym na poziomie piątego piętra umieszczono popiersie Kopernika. Do tego przysłużyły się władze pruskie, które nie zgodziły się umieścić owego popiersia na widocznym miejscu, na co zgodził się pierwszy właściciel kamienicy i tak zostało nawet dla urzędników pruskich. Nieoficjalnie zwano ją Drogą Prywatną Kopernika. Przy okazji wejścia w tematy kosmiczne i ludzi się tym zajmujących, to zupełnie zapomniano o innym astronomie - Wojciechu z Brudzewa, Wielkopolaninie, matematyku i filozofie, który jako jeden z pierwszych podważył geocentryczną teorię budowy świata i opracował tablicę położenia planet.
Wracając do mojego żywota, to jak już wyżej pisałem, rodziciele moi otrzymali mieszkanie w blokowisku lat 70., jakim się stawały dawne wsie służebne, czyli Rataje, Żegrze i Chartowo. Jeszcze długo bawiliśmy się i łajzowaliśmy po opuszczonych gospodarstwach, zarośniętych sadach, obżerając się śliwkami, jabłkami i innymi zdobyczami. Część gospodarstw zresztą nadal funkcjonowała, bo trwało to z kilkanaście lat. Na Żegrzu osadzeni byli m.in. chłopi z Bambergi, jak i w wielu wsiach naokoło miasta, coraz częściej wchłanianych przez rozbudowywujące się miasto. Bambrzy to ludność w większości pochodząca z Bambergu w Bawarii i stąd przyjęła się ich nazwa, sprowadzeni zostali do wsi należących do miasta Poznania w pierwszej poł. XVIII w. W tym okresie, tak miasto, jak i okolice były zniszczone i przetrzebione przez przetaczającą się przez Wielkopolskę wojnę północną oraz zarazę. Bambrzy stanowili swoistą grupę etniczną, choć wymięszaną i spolonizowaną, to jednak odrębną. Bambrzy, z małymi wyjątkami, uważali się za Polaków i w okresie zaborów dzielili los ludności polskiej, a ich udział w ruchach patriotycznych oraz przywiązanie do polskości niepokoiły władze zaborcze, które czyniły nieudaczne kroki, by wrócili do niemieckości. Wsie podmiejskie, których było kilkanaście, stanowiły tak dla miasta, jak i dóbr szlacheckich, kościelnych czy książęcych niezły dochód. Istniały na nich folwarki, które to przez różne perypetie, sprawy sądowe, odsprzedania przechodziły ciągle pod inną jurysdykcję. W ostateczności wracały pod zarząd miejski, w późniejszych okresach stając się przedmieściami, a i rzeczywistym miastem, jak choćby Wilda czy Jeżyce.
Czemuż się zająłem z początku szerzej nie tyle co dziejami miasta, a jego mniej lub bardziej związanymi z nim obrzeżami? Przede wszystkim z przyczyn osobistych, gdyż mieszkam na terenie nie tak dawno zajętym przez wsie po lewej stronie Warty, gdzie miasto tak naprawdę od niedawna istnieje, a me dzieciństwo wiąże się z obrazami z zabaw, band i szwendactwa wśród pól, sadów, stawów i rozwalających się chałup, nie tak dawno stających się miastem, gdzie jeszcze nadal są takie pozostałości, jak kilka zabudowań gospodarczych, pole czy sad. Teraz to wziął się za to rozruch spowodowany naszą trans-formacją na kapitalizm. Ja to widzę jako jedno. Inną sprawą jest to, iż wsie podmiejskie były ściśle związane z losami miasta i uważam, że często zapomina się o wzajemnych powiązaniach. Centrum było miasto z lokacją, swymi prawami i zamożnością, obwarowane murami, następnie szły osady rzemieślnicze i usługowe, a ostatni pierścień stanowiły wsie - naturalny spichlerz żywności, a i z racji obowiązków - także siły roboczej, jak choćby wywożenie gnoju z miasta, gdzie całe ulice były nie do przejścia po okupacji szwedzkiej. Chłopi mieli też swoje dobrodziejstwa płynące z bliskości miasta. Pierwsze to rynek zbytu oraz bliskość dostępu do rzemiosła, a i pod względem praw i należności było to korzystniejsze niż pod innymi zwierzchnościami.
Poznań przeżył dwie duże tragedie i kilka pomniejszych, które wpłynęły zarówno na życie mieszkańców Starego Miasta, jak i okolicznych wsi. Zaczynając od końca, była to okupacja i walki o Poznań podczas II wojny światowej i wojna północna oraz idące wraz z nią klęski głodu, zarazy, a później wichury. Pierwsze jest dobrze udokumentowane, o drugim - pomimo różnych źródeł dokumentów dość niepełnych, ale istniejących - przeciętny mieszkaniec niezbyt wiele wie. Wojna północna w Wielkopolsce odcisnęła się najbardziej. 2/3 ludności Poznania się rozpierzchła lub wymarła, a i w dużej części popadło w ruinę miasto, które zwali co niektórzy perłą renesansu i w opisach porównywano w pięknie architektury do Krakowa i innych o wiele większych miast.
Osady podmiejskie były wypalone od ognia artylerii, a miasto kilkakrotnie oblegane przez wojska szwedzkie i przeciwne im rosyjsko-sasko-polskie. Przechodziło z rąk do rąk, podczas okupacji łupione i dewastowane, podobnież rzecz miała się ze wsiami. Mieszkam w dzielnicy zwanej Rataje, od jednej wsi, która tutaj istniała i m.in. tu rozegrała się jedna z potyczek tej wojny. Wieś i jej stan były też gwarantem zamożności miasta i jego odbudowy, jak to stało się po owej wojnie. Wracając jeszcze do Bambrów, tak zwie się dzisiaj rolników, nieważne czy są oni prawdziwymi Bambrami, czy też nie. Poza tym prześmiewczo używa się tego sformułowania na kogokolwiek (ten to ma ale bamberskie pory!). Tutaj to już wszystko może być bamberskie i każde zachowanie, tak jak gdzie indziej coś jest wsiowe. Bambrami nazywano wszystkich Niemców, nie tylko z Bambergii, osiadłych wokół Poznania, którzy pomimo zmieszania z ludzkością polską stanowią pod wieloma względami ludność etnograficznie odmienną, mieszając tak elementy wielkopolskie, jak i niemieckie. Jednak sami badacze się tym zajmujący nie są pewni, co do czego należy. Jakby spytać się mieszkańca Poznania, z czym kojarzy mu się Bamber, to odpowie, iż ze strojem kobiecym bamberskim i studzienką z Bamberką, rzeźbą ustawioną na Starym Rynku, ubraną w tenże strój. Kiedyś ponoć Bambrzy na ulicach miasta byli normą. Szczególnie, gdy na przełomie XIX i XX wieku wchłonięto niektóre wsie zamieszkałe przez Bambrów w granice miasta, jak choćby Jeżyce. Był strój tzw. codzienny i świąteczny. Nieraz widzę, jak święto jakieś religijne, Bamberki przebrane. Szczególnie zwraca uwagę kwiecisty i wysoki kornet, czyli wysoka czapa na czepkach, to trza zobaczyć. To już świąteczny folklor, ale do roku 1923 dyrekcja tramwajowa dołączała specjalne wozy-przyczepy do czwórek i dwójek, aby strojne, szerokie Bamberki mogły wygodnie wsiadać i wysiadać. Ponoć zajmowały w tramwaju dwa siedzenia, tyle mając warstw spódnic. Istnieją nadal niektóre zabudowania bamberskie i to w centrum miasta. Wielu mieszkańców Poznania posiada też nazwiska zakwalifikowane jako należące do Bambrów. Sam miałem wielu kolegów z takimi nazwiskami, gdyż osiedlano ich też w blokowiskach, które stawały na miejscu wsi. Nikogo to nie dziwiło i było uważane za normalne, choć raz ktoś nazwał kolegę Szwabem, a ten dał mu w pysk, mówiąc, iż jego rodzina mieszka od 150 lat w Polsce i czuje się Polakiem. Z tego, co wiem, to rodzina ta była zaangażowana w jakieś bamberskie towarzystwo. Z jedynej książki, która istnieje na temat Bambrów (Marii Paradowskiej - "Bambrzy") wyczytałem, że w XIX w. na równi walczyli, by w szkołach uczono języka polskiego, jak niemieckiego, a gdy nasiliła się germanizacja, byli zaniepokojeni nauką religii w języku niemieckim, gdyż z racji wyznania (byli katolikami) bliżej im było do Polaków.