W szkole za to miałem zgraną ekipę, z którą zacząłem swoje szwendactwo po miastku. Często z nudy i by sobie to zrekompensować poznawaliśmy bramy, podwórka, z czasem włażąc na dachy, gdzie w spokoju można było wypić tanie wino czy pogadać - zamiast wątpliwego udziału w lekcjach. Do niedawna na tzw. deptaku był dom do rozbiórki, gdzie tylko szewc się mieścił, który odróżniał się od innych kamienic tym, że był niższy, no i na nim znajdowała się tablica, że w latach okupacji odbywały się w nim konspiracyjne spotkania komunistów. My na komuchów za bardzo się nie nadawaliśmy, ale dach tegoż domu przeżył niejedną debatę mierzoną w litrażu win ze sklepu winno-cukierniczego na Wildzie. Na deptaku też odbyła się kiedyś niezła impreza Inicjatywy Działań Niekonwencjonalnych, gdzie na lawecie ciężarówki grały kapele, na ulicy odbywały się hepeningi i inne działania, a ja tam poznałem kolesi robiących artowe pisemko pod tytułem "Woskówka". I zostałem sproszony na jego spotkanie. Łaziliśmy też w okolice Starego Rynku, by spotykać sobie podobnych obiboków i pijaczków. Wtedy to na Starym Rynku było dużo ławek, jak miało się kasę, to szło się do miodosytni dobić się miodem pitnym lub na Górkę Przemysława, do teraz miejsce konsumpcji alkoholu i zapachu moczu. Co czas jakiś odbywały się demonstracje, w których ochoczo uczestniczyliśmy, bo lubiliśmy wkurwiać czy dać wycisk szkiełom. Najlepsze były te hepeningowe lub w związku z dość wtedy głośnym tematem budowy elektrowni atomowych w Żarnowcu i niedaleko Poznania w Puszczy Noteckiej w Klempiczu. Nawet po tzw. Okrągłym Stole dochodziło do ostrych starć, jak choćby na Starym Rynku, gdzie doszło do regularnych walk ulicznych z dużymi siłami ZOMO na kosze, bruk, armatki wodne i pały. Sam wtedy oberwałem, a raczej dostałem wpierdol za brak dokumentów w jakiejś bramie, przez co miałem wstrząs mózgu. Przy okazji takich zajść poznawało się różne przejścia, podwórka i bramy, tak by można było nieraz przejść na inne ulice, czy jak bywało nieraz, przejść na tyły kordonu milicji. Powstała nawet grupa rozpracowująca przed zadymami siły ZOMO i ich położenie. Nieraz milicja goniła nas po całym mieście z uporem maniaka, przez co zadymy trwały cały dzień, zamiast dać się skończyć w jednym miejscu i nie paraliżować miasta. Kręcąc się z "Woskówką" robiliśmy małe hepeningi, a i walczyliśmy o przyznanie lokalu pod niezależną kulturę i to nam się udało. Dostaliśmy lokal po WKU-Stare Miasto na ul. Sierocej, blisko Starego Rynku i wspomnianej Górki Przemysława. Podczas remontu odnaleźliśmy ślady świadczące o tym, że podczas okupacji była to stołówka dla przejeżdżających przez Poznań żołnierzy Wehrmachtu. Teraz znajduje się tam bank. Trafiliśmy na czas transformacji gospodarczej i szybko znalazł się właściciel tego lokalu, wpierw życzliwy, jednak zaczął podnosić nam dosyć dotkliwie opłaty, aż do niemożności ich regulowania. I tak po ośmiu miesiącach dosyć bogatej działalności, bo wielu wystaw, występów, działalności biblioteki, spotkań autorskich, wydawnictw i co najważniejsze wytworzenia społeczności czy grupy, zostaliśmy wywaleni z hukiem i zrobiliśmy dużą imprezę z hepeningiem na ulicy, gdzie było głośno, żywy ogień, dziwne gadżety, przebrani ludzie itp., co skończyło się najazdem policji i posądzeniem o satanizm przez klechę z niedalekiego kościoła (przez ten ogień). Dobra, tyle o dziejach własnych, teraz zajmę się prehistorią, choć odnośniki do swych przeżyć i teraźniejszości będę wtryniał, i tyle...
Położenie
Gdy patrzy się na mapę Poznania oraz stare jego wizerunki i plany, łącząc ze stanem dzisiejszym, to ukazuje się obraz pięknego położenia miasta. Warta ze swymi zakolami, dopływami jak Cybina, Struga Karmelitańska, Bogdanka. Z wyspami, których wiele już nie istnieje, pozostałością jest tutaj Ostrów Tumski, oblany wodami Warty i Cybiny, czy nazwy takich ulic, jak Wodna czy Grobla i teren bez zabudowy zwany starym korytem Warty, które przestało być rzeką dopiero po 1945 r. Wokoło wzgórza takie, jak św. Wojciecha, Przemysła, Winiary, czy nieistniejąca nazwa Musza Góra i teren, który od Warty wspina się wzwyż, o czym świadczy wiele ulic idących pod górkę. Zapewne Warta tworzyła wiele rozlewisk, bagnisk, a na terenach niżej położonych rozpościerały się łąki, co znalazło swe odzwierciedlenie w nazwach, jak ul. Łąkowa, Grochowe Łąki itp. Nakryte to wszystko szatą roślinną, bo tereny były żyzne, szczególnie te wylewowe wokół Warty. Do kilkunastu kilometrów od Ratusza znajdowało się kilka jezior, wszystko to zapewne obrośnięte starą puszczą, która pewnie podchodziła pod Wartę, z czasem kurcząca się przez działalność człowieka. Zapewne ukształtowanie terenu było mniej zniwelowane, jak dziś się to prezentuje. Stając na jakimkolwiek wzgórzu, musiały tereny zajęte przez stary Poznań prezentować się okazale i nie dziw, że urzekły ludzi, którzy poczęli się wokół osadzać, szczególnie, że ziemia była dobrej jakości, zdatna do rolnictwa i hodowli, rzeki pełne ryb, lasy dające dobrej jakości budulec.
Nazwa
Co do nazwy Poznań, to tak naprawdę nie jest wiadomo skąd i dlaczego osadzie nad Wartą nadano nazwę Poznań. Kronikarze dawni bawią się w spekulacje, iż niby od spotkania Ottona z Chrobrym, ale twierdzenie to łatwo obalić, gdyż współczesny Chrobrego Thietmar nadaje nazwę miastu jeszcze przed przybyciem Ottona. Z legendy o Lechu, Czechu i Rusie, iż po długim niewidzeniu zeszli się ze sobą bracia i w tym miejscu poznali, a na pamiątkę Lech założył osadę Poznaniem zwaną. Jeszcze inni użytą przez Ptolemeusza nazwę lokują na miejscu dzisiejszego Poznania, czyli Stragona. Jan, archidiakon gnieźnieński, twierdzi, że Poznań stąd nazwisko swe otrzymał, że tu najpierw wiarę chrześcijańską w dawnej Polsce poznano. Faktem jest też, że u Lechitów używanym było imię własne Poznana i też wspomniany jest jako założyciel Pozny. "Być więc może, iż Poznań od jakiegoś Poznana, naczelnika hordy lechickiej założonym i nazwanym został." Wszystko to i tak spekulacje, to i na tym kończę. Ja piszę Pozna(ń)j swój k-raj i tyle.
Dzieje - oj się dzieje
Pierwotna osada miejska leżała całkowicie nad brzegiem Cybiny i na prawym brzegu Warty, czyli na przestrzeni dzisiejszej Śródki, Zawad, Zagórza oraz zabudowy wokół Katedry i dawnego przedmieścia św. Jana Jerozolimskiego, a właściwie wsi z kościołem pod tym wezwaniem. Michał Dąbrowski, jeden z kawalerów maltańskich, którzy nadali owemu przedmieściu prawa magdeburskie i było ono przez nich założone, powołując się na ludowe podania powiada, że głównym punktem tej osady był wzgórek, na którym dziś ów kościół stoi. Miejsce to było używane przez pogańskich mieszkańców osady na całopalenie i składanie bogom ofiar. Za czasów Dąbrowskiego (znaczy się w XVIII w.) wykopano w tym miejscu mnóstwo urn z popiołami. Dzisiaj położone niedaleko sztuczne jeziorko oraz las noszą nazwę Malty. Wymieniony teren tworzy w ten sposób półkole. Zbyt wiele nie wiadomo na temat zabudowy tego dosyć dużego obszaru. Pewnie była to zabudowa drewniana, możliwe, iż otoczona wałem ziemnym. W kronice Thietmara Poznań nazywany jest miastem, nie odróżnia się więc pod względem i wielkości od ówczesnych miast niemieckich. Po owej osadzie nie ostało się zbyt wiele, ani układu ulic, placów czy czego innego. W późniejszych latach lokowano tutaj kilka osad będących dla rzeczywistego Poznania, przeniesionego na lewy brzeg Warty, przedmieściami. Około 1240 roku Przemysław I założył na lewym brzegu Warty nową część miasta, a w roku 1253 przeniósł do niej mieszkańców Śródki, o czym świadczą zapiski. W 1253 r. miasto na lewym brzegu Warty otrzymało przywilej lokacyjny, zachowany w oryginale w archiwum miejskim. Zapewne przez lata sprowadzano do nowo lokowanego miasta rzemieślników pochodzenia niemieckiego, jak w większości tego typu przypadkach, lecz obok nich zamieszkiwali miasto od pokoleń, mieszkający już na prawym brzegu Warty, mieszkańcy pochodzenia słowiańskiego. Według źródeł przed lokacją istniał zamek książęcy na miejscu dzisiejszego, a schodząca do rzeki w dół połać ziemi, gdzie lokowano nowy Poznań, była własnością kościoła, toteż dokonano wymiany w zamian za Śródkę, która stała się własnością kapituły, a w 1288 r. uzyskała lokacje na prawie magdeburskim, posiadając swój magistrat, burmistrza, rajców i ławników. W taki sposób Poznań, choć lokowany po jednej stronie rzeki, składał się z dwóch miast, pośrodku których na wyspie stała katedra wraz z otaczającymi ją zabudowaniami. Miasto na prawym brzegu rzeki nie ulegało wieki całe znacznym przemianom, przeciwnie rzecz miała się z miastem na lewym brzegu Warty. Wskutek posiadania większych swobód, nowo lokowane miasto w przeciągu 3 wieków rozprzestrzeniło się, a w połowie XV wieku, gdy stanęło miasteczko Chwaliszewo, połączone zostały obydwa miasta wąską niejako szyjką i od tej chwili wszelkie inne części miasta, które już istniały lub później przybyły, stanowiły jedną całość i uważane były za przedmieścia miasta leżącego na lewym brzegu Warty. Pomimo różnej jurysdykcji, często zmiennych losów były to: wspomniana już Śródka; Ostrówek - za kościołem katedralnym od mostu na Cybinie do Śródki, lokowany na prawie magdeburskim w 1450 r. pod jurysdykcją kościelną; Zawady - przy drodze na Gniezno, wieś należąca do jurysdykcji magistratu Śródki; Przedmieście św. Jana Jerozolimskiego - za Śródką w kierunku Swarzędza, czyli drogi na Warszawę. Założone, jak pisałem, przez kawalerów maltańskich, miało swój magistrat. Po wojnie szwedzkiej upadło i do dziś dnia nie przetrwało; Podgórze, Zagórze - przed Ostrówkiem, na lewym brzegu Cybiny, a od Chwaliszewa odgrodzone Wartą wraz z katedrą, pałacem biskupim i zabudowaniami kurii itp. Tworzyło z nimi jakby jedno przedmieście; Chwaliszewo - istniejąca do dziś część miasta, znane w 20-leciu międzywojennym siedlisko zbirów, juchtów (złodziei itp.). Lokowane przez biskupa Andrzeja z Bnina w 1444 na prawie magdeburskim, tworzyło, jak i dziś, jedną krzywą ulicę z kilkoma poprzecznymi i tylnimi. Posiadało ratusz murowany, kościół, lecz nie miało takich praw, co rzeczywisty Poznań. Chwaliszewo było osadą przejazdową, z jednej i drugiej strony zaczynające się od mostów, gdzie jeden z nich podchodził pod mury miejskie Poznania. Most Chwaliszewski zasypano wraz z odcinkiem Warty, po wojnie, tworząc pustą niezabudowaną przestrzeń starego koryta Warty. Do dziś istnieją po obu stronach obmurowane cegłą brzegi; Stanisławów - przedmieście, inaczej zwane Łaciną, miasteczkiem, przedmieściem św. Rocha. W 1562 otrzymało przywilej lokacyjny na gruntach wsi Rataje, wyjęte spod wcześniejszej jurysdykcji miejskiej było przez prawie 40 lat punktem spornym pomiędzy magnatem wielkopolskim Stanisławem Górką, który je tamże lokował i rozwijał, a magistratem Poznania. Dopiero po śmierci Górki miasto wykonało wyroki królewskie i zajęło te przedmieścia. Za czasów Górki miasto położone było na prawym brzegu Warty, łącząc się z Poznaniem nową groblą i mostem posiadało ryneczek i kilkaset rodzin, zabudowane było gęsto z kilkoma uliczkami. Po wojnach szwedzkich i zarazie upadło w XVIII w., po śmierci Górki nie nazwano go już Stanisławowem. Dzisiaj znajduje się tam zabudowa miasteczka akademickiego oraz Politechnika z kościołem św. Rocha, do niedawna znajdowały się tam budynki wiejskie oraz sady.
Po tej stronie Warty znajdowały się niewielkie przedmieścia, raczej skupiska zabudowań, takie jak Berdychowo z karczmą i kilkoma domkami, Piotrowo lokowane na prawie magdeburskim w 1602 r., folwark kawalerów maltańskich zwany Komanderya.