Po zwycięstwie nad Napoleonem Poznań wrócił znowuż pod panowanie pruskie, a liche przymierze z Rosją spowodowało decyzje o budowie twierdzy, zgodnej z osiągnięciami techniki wojskowej, co miało swój dalszy wpływ na rozwój miasta przez cały XIX wiek. W 1828 r. rozpoczęto budowę fortu Winiary, czyli Cytadeli mieszczącej się na wzgórzu. Jej potężny kształt i wygląd zamku średniowiecznego miał przypominać Polakom o zaniechaniu jakichkolwiek zrywów niepodległościowych. Umocnienia Cytadeli górowały nad Poznaniem i były widoczne z niżej położonego miasta. Powstały też dwie śluzy, które służyły jako śluzy zalewowe w razie oblężenia. Śluzę na Warcie mieszkańcy nie bez racji oskarżali o zmniejszenie przepustowości rzeki, co miało swe konsekwencje w czasie powodzi. Cytadela jako kompleks obronny już nie istnieje, została doszczętnie zniszczona podczas okrążenia miasta przez Armię Czerwoną w 1945 r. Ocalało kilka bunkrów, część fos i trochę murów, dzisiaj znajduje się tam park w kształcie takim, jaki miała Cytadela, co można zauważyć spoglądając na mapę Poznania. Jej teren jest teraz pagórkowaty, kryjąc pod nimi gruzy twierdzy i zapewne wiele trupów.
Innym etapem, o wiele dotkliwszym dla miasta była decyzja o obwarowaniu miasta systemem fortów, wałów itp. budowli obronnych. Pozostałością po tym są tzw. ringi, w małym stopniu zagospodarowane, na których jest pas parków, ciągnących się od dworca PKS aż do ul. Solnej. Granice wewnętrzną stanowi dawna ulica Wałowa, dziś Kościuszki idąca wielkim łukiem. Wylotów z miasta strzegły bramy, które zostały uwiecznione przed ich wyburzeniem na zdjęciach. Piszę to dlatego, że korzystam z wspaniałego albumu o Poznaniu, który zakupiłem sobie jako prezent gwiazdkowy. Jest w nim porównywany Poznań stary z nowym, wykorzystując odbitki zdjęć na przezroczystej bibule, którą można nakładać na stare fotografie, dobrze się przy tym bawiąc i obserwując zmiany miasta, nieraz wychwytując szczególiki. Patrząc na zdjęcia bram można zauważyć ich niewielkie przejścia i przejazdy, które dość szybko hamować zaczęły sprawną komunikację. Szczególnie wtedy, gdy Poznań zaczął rozrastać się i wprowadzono tramwaje, które wyjeżdżały poza mury twierdzy. Pierwsza zajezdnia powstała poza miastem, wpierw tramwaju konnego na dzisiejszej ul. Zwierzynieckiej, wcześniej na jej terenie i terenie starego ZOO mieścił się pierwszy dworzec kolejowy.
W samym mieście powstało wiele budynków wojskowych, co miało duży wpływ na ogromną ciasnotę Poznania, duszonego twierdzą i fortami go okalającymi. Pogorszyły się warunki mieszkaniowe do tego stopnia, iż nie było już czego adaptować. Sutereny, poddasza były zamieszkałe przez biedotę. Urzędnicy pruscy traktowali pracę w Poznaniu jako zsyłkę i nie zagrzewali w mieście miejsca. Władze, widząc to, pomału zaczęły zmieniać ten niekorzystny stan rzeczy. Ludność niemiecka i jej działalność zaczęła być coraz bardziej faworyzowane. Układ miasta, jak i wiele budynków powstających w XIX w. i na początku XX w., nosiło brzemię podziałów. Ze strony polskiej powstały takie budowle, jak Bazar, Biblioteka Raczyńskich czy Teatr Narodowy, a ze strony niemieckiej gmach, gdzie mieści się Muzeum Narodowe, Pałac Kultury czyli dawny Pałac Cesarski i gmachy wokół zbudowane na miejscu zniesionych umocnień wewnętrznych miasta czy nieistniejący już Nowy Ratusz zbudowany na miejscu Wagi Miejskiej (symbol rozrastającej się biurokracji pruskiej). Niemcy budynki użyteczności publicznej i urzędowe gmachy budowali dość ociężałe, przytłaczające i monumentalne. Wystarczy przejść się przez część miasta zwaną przeze mnie cesarską, ale i w kilku miejscach w centrum - ciemne, kamienne gmaszyska. Do połowy XIX w. stosunki polsko-niemieckie były jako takie. W Poznaniu miały miejsce wydarzenia Wiosny Ludów, ale spisek został szybko zdekonspirowany. Od lat 70-tych konflikt narastał, m.in. przez zamierzoną kolonizację, powołanie w 1886 r. Komisji Osadniczej. Potrzeba podniesienia standardu życia Niemców została zauważona i od tej pory dozorowana przez cesarza Wilhelma II. Wielka powódź w 1888 r. (zalane Chwaliszewo, Śródka i Stare Miasto) stała się momentem zwrotnym. Nowe władze miasta zajęły się regulacją rzeki, a następnie problemem likwidacji twierdzy. Zmniejszono ograniczenia forteczne, dopuszczając tam murowaną zabudowę w rejonie II, a mur pruski w rejonie I od twierdzy. Do roku 1890 w Poznaniu na 1 hektar zaludnienie sięgało 553 osób. Z początku władze wojskowe żądały dużych odszkodowań, lecz przy udziale rządu i samego cesarza po wielu naradach zatwierdzono plan rozbudowy miasta, jego przebudowy, zniesienia fortyfikacji i wcielenia nowych dzielnic. Stało się to w roku 1900 - wcielono do miasta i tak już zamieszkałe (nie tylko przez ludność wiejską) tereny Wildy, Łazarza i Jeżyc. Wzrosła powierzchnia i ludność miasta, za to gęstość zaludnienia zmalała do 40 osób na hektar. Całe przejęcie nowych dzielnic i terenów pofortecznych sfinansował skarb państwa, oddając wszystko miastu. W 1902 r. zapadła decyzja o likwidacji wałów, które szybko zburzono. Rozwój miasta wykorzystywali spekulanci, co też zaważyło na niektórej zabudowie ulic, np. na części Jeżyc. Zabudowę przemysłową lokowano wzdłuż linii kolejowej na Wildzie i Dębcu, co zaważyło na charakterze tych okolic. Jeżyce przeznaczono pod zabudowę luksusowych domów i kamienic o wysokim, jak na tamte czasy, standardzie. Władze niemieckie postarały się o ukrócenie bezplanowej zabudowy miasta, o zachowanie jego charakteru, dbając o zabytki i zabudowę starych dzielnic, od 1903 r. rozporządzeniem, które to regulowało, powołując policję budowlaną i urząd architekta miejskiego. Centrum zabudowano różnego rodzaju budynkami, od reprezentacyjnych, handlowych po banki, hotele, ale i kamienice mieszkalne, które teraz osiągnęły wysokość 4-5 pięter.
Typowo politycznym i ideowym przesłaniem stało się rozplanowanie i zabudowa tzw. ringów. Dzielnica cesarska miała mówić o proniemieckim Poznaniu z górującym nad całością zamkiem z wysoką wieżą, której części już nie ma (ścięta podczas II wojny światowej). Wjeżdżając od strony dworca wąskim przesmykiem, podróżujący miał zostać porażony okalającymi niby-plac budynkami, a szczególnie zamkiem. Na dawnych wałach postawiono część parkową i dopiero za budynkiem Hakaty (dziś Akademia Medyczna) wytyczono nowe ulice i tereny pod zabudowę dużych willi i domów najbogatszych mieszkańców Poznania. Zamieszkiwali je jedynie Niemcy i Żydzi. W centrum zbudowali też wiele domów handlowych, co jest widoczne do dziś przez duże łukowate najczęściej okna, najwięcej w okolicach Starego Rynku i pl. Wolności. Cały handel zresztą znajdował się w rękach żydowskich. Samych Żydów było ok. 6 tysięcy i była to najbogatsza ludność miasta. Na ul. Wronieckiej wystawiono nową synagogę, jej świetności nie oddaje w żaden sposób ogołocona z kopuły i wielu zdobień pływalnia miejska, przepoczwarzona przez hitlerowców. Poznań tego czasu otwarcie czerpał wzorce architektoniczne z Berlina, ale i z innych miast europejskich. Często zlecane przez cesarza zamówienia były wykonywane przez architektów ze stolicy. Pomimo to starano się nadawać architekturze swoisty wygląd.
Jeżyce. Pozostawiono na nich siatkę ulic dawnej wsi, do tego wyznaczono nowe ulice. Ze starych planów wynika, iż jeszcze na przełomie wieków znajdowały się tam dwa wiatraki. Z dawnego dworca kolejowego stworzono ogród zoologiczny, a naprzeciwko pierwszą zajezdnię tramwajów, oczywiście konnych. Wyznaczono rynek, u zbiegu wiejskich dróg. Zabudowa jest trochę chaotyczna, powodem tego były stosunki własnościowe. Łączono na Jeżycach zabudowę willową z kamienicami (np. ul. Mickiewicza). Pozostała tam też zabudowa szkieletowa po strefach ograniczeń fortecznych. Duża część Jeżyc ma zabudowę rozluźnioną, co nadaje jej swoisty charakter. Do tego duże ilości w miarę zachowanej secesji, neobaroku itp. Na terenach dzisiejszego Rozbratu nie było nigdy zabudowy mieszkaniowej. Gdy rozbudowywała się twierdza, tereny te służyły jako glinianki i umieszczono tutaj cegielnię i różne warsztaty. Podczas kopania sławetnego rowu na wodę, nie tyle co kopaliśmy w ziemi, lecz w gruzie pełnym cegieł, zdobników używanych do ozdabiania kamienic. Możliwe, iż doły po gliniankach zasypywano gruzem, a w pobliżu mogły działać zakłady odlewające zdobienia.
Łazarz. Jego początki są na Wildzie, gdzie istnieje jeszcze pozostałość po szpitalu św. Łazarza z XVII w. Część ludności tamtejszej po prostu przeniosła się na tereny dzisiejszego Łazarza, zajmując się rolnictwem i utrzymując z opłat ów szpital. Osią komunikacyjną stała się dzisiejsza ul. Głogowska, przy której wyznaczono Rynek. Na Łazarzu istniało dużo starszej zabudowy. Nowoczesne rozwiązania architektoniczne wprowadzono na ul. Nowoogrodowej, równoległej do Głogowskiej, w części zlokalizowanej przy założeniu parkowym (park Wilsona, za komuny Kasprzaka, a wtedy ogród botaniczny). Wznoszono też domy dla robotników kolejowych. Na terenie dzisiejszych targów znajdowały się cmentarze, m.in. żydowski. Zabudowa Łazarza sięgała wtedy mniej więcej do kościoła Matki Boskiej Bolesnej, a Głogowska dzieliła dzielnice na część luksusową za parkiem i część proletariacką przy Rynku Jeżyckim.
Wilda. Wieś, na której znajdował się duży folwark i jak wcześniej pisałem szpital św. Łazarza. Nazwę swą wzięła od rodu Wildów. Dzieli się na część mieszkalną i przeplecioną założeniami fabrycznymi. Wytyczono nowe ulice, które przejęły funkcje starych, m.in. ul. Różanej, biegnącej po łuku - na niej znajduje się szkoła poligraficzna, do której uczęszczałem. Na Wildzie jest zabudowa mniej efektowna i biedniejsza. Wyznaczono Rynek, nigdy do końca nie zabudowany. Powstało tam wiele zakładów przemysłowych, jednak nie zamieniło to Poznania w wielki ośrodek przemysłowy. Na koniec rzeczywistej Wildy (a początek Dębca) przeniosły się zakłady Hipolita Cegielskiego, które pierwotnie usytuowane były na ul. Strzeleckiej - w dawnej części przemysłowej Poznania wraz z terenami nadwarciańskimi (do teraz znajduje się tam kilka kominów, stara gazownia z poł. XIX w., kiedyś młyny i magazyny). Na terenach przywarciańskich (ul. Bema) zlokalizowane były modne ogródki wypoczynkowe z infrastrukturą, która służyła rozrywce o nazwach takich, jak Kolumbia, Syberia, San Domingo. Niektóre z nich zachowały się do dzisiaj, a ja jako gzub pamiętam chodziłem z matką do takiego ogródka, gdzie były m.in. brodziki dla małych dzieci, wypożyczalnia hulajnóg itp.